SNW
Menu
  • My SNW
    • Dołącz do nas!
    • My. Sekcja Narciarstwa Wysokogórskiego KW Kraków
    • Biuletyn 2 – 2019/2020
    • Biuletyn 1 – 2019/2020
  • Współpraca
  • Netykieta
  • Przejścia
  • Wiedza
  • Generacje
  • Sieć Przyjaciół
  • Skimo
    • Kalendarz wyścigów skimo 2022/2023
  • Niejednoznacznie
SNW
  • My SNW
    • Dołącz do nas!
    • My. Sekcja Narciarstwa Wysokogórskiego KW Kraków
    • Biuletyn 2 – 2019/2020
    • Biuletyn 1 – 2019/2020
  • Współpraca
  • Netykieta
  • Przejścia
  • Wiedza
  • Generacje
  • Sieć Przyjaciół
  • Skimo
    • Kalendarz wyścigów skimo 2022/2023
  • Niejednoznacznie
Przejścia

Skitour trawers

Jaromir Świechowski
mar 28, 2021 258 4
Podziel się

Dla mnie i mojego ulubionego austriackiego kolegi skitour, to nie tylko narty czy chodzenie po utartych szlakach. Lubimy także eksplorować nowe, odosobnione miejsca, które nie są w ogóle odwiedzane, bądź bardzo rzadko. Pozwala to na godziny obcowania z naturą w miejscach, gdzie częściej spotyka się kozice niż ludzi 😊 Gdy do tego dołożymy jeszcze odrobinę wspinania i graniówki – otrzymujemy perfekcyjną wyrypę !!

Po przestudiowaniu możliwych opcji padło na północne kuluary Fleckistock. Jednakże po sprawdzeniu warunków na miejscu zdecydowaliśmy się na opcję B – trawers Stucklistock. Oba szczyty znajdują się w Szwajcarii w kantonie Uri.

Fot. 1. Trasa przejścia

Aby było lżej – oczywiście poszliśmy bez liny, co zaowocowało wycofem jednego z partnerów w połowie trasy… Przyznaję – lina by się jednak przydała 😉

Początkowo bardzo szybko zyskujemy metry, na szczęście jest dość stromo, więc szybko uciekamy przed wysokimi temperaturami. Do przełęczy mamy łącznie ~1700m podejścia.

Fot. 2. Na podejściu – warunki wiosenne. Dwie godziny później prawdopodobnie wybralibyśmy już inną trasę 😊

Po pokonaniu progu naszym oczom ukazuje się cel pierwszej części naszej wycieczki – Stucklistock.

Fot. 3. Stucklistock (z prawej) – piękny szczyt z wieloma ciekawymi możliwościami zjazdu praktycznie na każdą stronę

Z przełęczy czekało nas przejście granią (II/III) na szczyt Stucklistock. Na grani kilka czujnych momentów, gdzie niestety jedno lufiaste przejście pokonało wspomnianego wcześniej towarzysza, którego to wysłaliśmy na zjazd z ekipą napotkaną po drodze. My, trzymając się zasady ‘potrzymaj mi piwo’, udaliśmy się w dalszą drogę 😉

Fot. 4. Pierwsza część grani wyprowadzającej na Stucklistock – tu zaczyna się właściwa przygoda

Szczyt uraczył nas niesamowitymi widokami. Pozwoliliśmy sobie na chwilę przerwy przed pierwszym dzisiaj zjazdem.

Fot. 5. Stucklistock

Kilkadziesiąt metrów za szczytem znaleźliśmy w końcu kuluar, który wyglądał na zjeżdżalny (SS-; 4.3 E2/E3 300m, później 35-40st.), zjazd miał nas wyprowadzić na lodowiec Tschingelfirn na wysokości około 2700-2800. Początek zjazdu (pierwsze 50-100m) twardy i zalodzony, w tym miejscu i przy tym nastromieniu spowodował mocniejsze bicie serca ;P Po przewinięciu się przez granicę klifu – puch i odpuszczone firny aż na dno cyrku lodowcowego 🙂

Zgodnie z planem – pierwsze linie nasze!

Fot. 6., 7. Miła część zjazdu na lodowiec. Super zabawa w perfekcyjnym śniegu. Początkowe metry >45° i zalodzone wymagały skupienia i koncentracji – w nagrodę jednak otrzymaliśmy prawie 500m deniwelacji w kapitalnym, nietkniętym śniegu)

Po zjeździe (w ‘piekarniku’) pozwoliliśmy sobie na jeszcze jedną przerwę.  Zostało ostatnie podejście 200-300m w bardzo urokliwym terenie a następnie nieprzyjemna grań prowadząca do następnej przełęczy. Jak widać, pomimo zmęczenia humory nam dopisują 😊

Fot. 8. Ostatnie metry podejścia przed drugą częścią graniówki. Humory dopisują 😊 W tle kolejne cele…

Została ostatnia część grani… tutaj również trochę żałowaliśmy braku liny, ale przynajmniej jest nauczka na następny raz – niektóre gramy jednak nie powinny zostawać w bagażniku…

Fot. 7. Mnie osobiście grań trzymała w napięciu…

Patrząc z grani na przełęcz wyglądało, że będziemy musieli się przekopać przez nawis (w ten sposób też chcieliśmy przetestować zbocze ;P), ale okazało się, że udało się znaleźć fajną wnękę, która umożliwiała bezpośredni zjazd (SS-; 4.3 E1 100m, później 1300m fajnego zjazdu do doliny z krótkimi sekcjami 40-45).

Odpalamy kolegę i w dół na piwko 😊

Fot. 8. Pozostało nam jeszcze ~1500 metrów zjazdu do doliny. Początkowo stromy puszek północnych żlebów, następnie kawałek w przyjemnych śniegach Griessenfirn-u. Ostatnie metry pod kątem betonów i naszej ulubionej lodoszreni ;P

Podziel się
Autor
Jaromir Świechowski

Poprzedni

Być jak robot

Następny

Szwajcaria, ostatnim rzutem na taśmę

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

KLUB WYSOKOGÓRSKI KRAKÓW
ul. Pędzichów 11/10A,31-152 Kraków
e-mail: kw@kw.krakow.pl www: kw.krakow.pl kontakt z redakcją: snw-redakcja@kw.krakow.pl
Back top